Można je zrobić w formie batonów, ale u mnie sprawdzają się przede wszystkim w formie kuleczek daktylowych. Plusem jest to, że nie trzeba ich piec, choć i taką wersję „do piekarnika” również wrzucę na bloga. Są słodkie, choć nie dodaję cukru, są pyszne i sycące. Zabieram je do pracy i jem na drugie śniadanie. Kuleczkowy talerzyk można również położyć na stół, gdy przyjdą goście, zwłaszcza Ci, którzy nie jedzą „niezdrowych słodyczy” i dbają o linie w nadziei na piękną sylwetkę na wiosnę 😆 . Można je również „podrzucać” dzieciom, zamiast innych słodkości, choć moje dzieci je jedzą bez dodatków płatków owsianych i suszonych owoców.
No dobra…daję przepis:
250 g daktyli
(mogą być świeże – wtedy wyciągamy z nich pestki i blendujemy; mogą być suszone – wtedy zalewamy je gorącą wodą na 10 minut, odsączamy wodę i daktyle blendujemy)
2 łyżki kakao
2 łyżki masła orzechowego (ja dodałam masło 100% orzeszków arachidowych)
Można dodać jeszcze 1 łyżkę syropu z agawy (będą jeszcze słodsze)
Zmiksować daktyle, masło orzechowe i kakao. Do masy można dodać:
3 łyżki musli (płatki owsiane, suszone owoce) i wymieszać całość.
Masę przełożyć do blaszki wyłożonej papierem do pieczenia i wyrównać. Pokroić na prostokąty lub zrobić kuleczki – ja preferuje kuleczki. Wstawić do zamrażalki na 1 godzinę i następnie do lodówki na min. 2 godziny a najlepiej na całą noc.
I gotowe.
Smacznego. Aneta.
Nigdy nie miałam okazji spróbować daktyli zarówno tych świeżych jak i suszonych. Na prawdę jestem ciekawa ich smaku! Dużo osób je chwali, dodaje do różnych słodkości. Batoniki i kuleczki wyglądają smakowicie, kiedy już spróbuje daktyli i mi zasmakują odszukam tego przepisu i skorzystam. Pozdrawiam 🙂