Zielona Góra, spacer od ul. Bankowej, wpis 1

Zielona Góra, spacer od ul. Bankowej, wpis 1

Rozpoczynam cykl wpisów z „Podwórka w Zielonej Górze” i nie bez kozery zaczynam od ulicy Bankowej, gdyż leży ona w moim niedalekim sąsiedztwie. Nie bez przyczyny również wrzucam się w ten wir tematów, gdyż jako mieszkanka Zielonej Góry, chętnie odkryję z Wami zakamarki tego miasta.

Urodziłam się w Zielonej Górze. Jako małe dziecko (2 lata i nieco więcej) trudniłam się wykopywaniem kamieni przed domem, co było moim priorytetem uwalniającym mnie od poszukiwania rówieśników na deptaku. „Kocie łby” – tak nazywa się droga „wyścielona” kamieniami. Leżała ona wówczas w sferze moich zainteresowań. Nazwa odnosi się do dawnych dróg brukowanych, które powstały z kamieni polnych, półokrągłych u góry, a rozmiarem przypominającymi kocią główkę.

Dzisiaj jest piękna pogoda, wyjątkowo ciepło jak na początek kwietnia, bo temperatura przekracza 17 stopni. Chwytam za telefon i przemierzając kocie łby kieruję się w stronę  ulicy Bankowej.

– Dzień dobry sąsiedzi – zagaduję do ludzi stojących przy kamienicy na ul. Bankowej. Kobieta z mężczyzną patrzą na mnie podejrzliwie. Dawniej większość mieszkańców deptaka znała się. Chodzili do tej samej szkoły (szkoła podstawowa nr 6), uczęszczali do kościoła Świętego Zbawiciela, bawili się na tym samym podwórku, okupowali te same ławki na i przy deptaku. Rodzice opowiadali mi, jak młode dziewczyny przechadzały się „wystrojone” deptakiem, a w drzwiach kamienic stali obserwujący ich chłopcy, z różnymi zamiarami wykreowanymi w głowie. Aż trudno pomyśleć, że tych dwoje ludzi z budynku obok poznaję dopiero dzisiaj. Gdy wyjaśniam, że mieszkam obok i pytam, czy znali moją bacie i dziadka mężczyzna od razu rozpogadza się i wspomina, że gdy był młody skakał z kolegami z muru dzielącego nasze działki i z naszego dachu wprost na ogródek przy budynku. Kiwam znacząco głową, z ironicznym uśmiechem, bowiem od razu w moim umyśle pojawia się obraz wrogiej miny babci, gdy musiała gonić ówczesnych yamakasi. W tym miejscu pozwolę sobie wspomnieć historię, która wydarzyła się jakieś 10 lat temu, gdy z moim mężem złapaliśmy (dosłownie) jednego z parkourowców, który stwierdził, że jest yamakasi i latając po naszym dachu ćwiczy sobie skoki. Nie muszę chyba wspominać, jakie emocje towarzyszyły mi, gdy uświadomiłam sobie, że gdy zrobi dziurę w dachu, podczas deszczu zaleje mi dom. Spojrzałam na sąsiada i pomyślałam, że stoję naprzeciwko jednego ze sprawców, którzy w jakimś stopniu przyczynili się do konieczności remontu dachu mojego domu. Drewniane stropy, papa – tak właśnie kształtował się wyraz estetyczny nad sufitem.

Mój wzrok wędruje nad wejście do ich kamienicy i zdobień, które mnie zaintrygowały. Cechy rzemieślnicze? Hm… zastanawiam się.  

Gdzie konkretnie stoję? Jestem na ulicy Hindenburgstraße, Freiheitsstraße, Kaiser-Wilhelm-Straße, Małgorzaty Fornalskiej (1958 r.),  a  obecnie na ul. Bankowej (od 1990 r.). Jest takowa anegdota, że miała być to ulica Skarbowa, ale przez błąd maszynistki stała się Bankową. Notabene, warto wspomnieć, że o pochodzeniu nazwy Zielona Góra do dziś trwa dyskusja, czego dowodem są różne zapiski kronikarzy.  Jedna z teorii głosi, że:

na zboczu dzisiejszej Ceglanej Góry znajdowała się polska osada, która nazywała się Zielona Góra, a niemieccy osadnicy, gdy przybyli w XIII wieku, przetłumaczyli jej nazwę na Grünberg, a dowodem nazwy Zielona Góra miał być dokument wystawiony przez króla polskiego Władysława IV z 1641 roku dla kupców zielonogórskich, w którym pojawiła się polska nazwa „Zielono Gora” (pisownia oryginalna). Inna teoria pochodzenia nazwy głosi, że nazwa pochodzi od rycerskiej rodziny von Grünberg, której członek miał uzyskać od księcia Henryka Brodatego przywilej na założenie osady i sprowadzić osadników z okolic Frankfurtu nad Odrą, gdzie rodzina miała swoje dobra. Sprowadzeni osadnicy pochodzili z Frankonii, słynącej z sukiennictwa i uprawy winnej latorośli i dlatego właśnie te zajęcia stały się dominującymi w Zielonej Górze.

Jednak  teoria ta jest wątpliwa, jak podkreśla jeden z XIX wiecznych autorów, Friedrich Förster:

nazwa nie wywodziła się od rycerzy von Grünberg, którzy mieli założyć tutaj osadę, bo jak zauważa, miejscowość wielokrotnie wymieniana była w dokumentach jako własność książęca. Dlatego zgadza się z Wolffem, że mogła pochodzić od słowiańskiej nazwy osady „Zielona góra”. (źródło Historia Zielonej Góry pod redakcją Wojciecha Strzyżewskiego).

Mi osobiście przypadły do gustu dwie legendy. Pierwsza, o dwóch przybyłych plemionach, które obozowały po przeciwnych stronach rzeki. Plemię pierwsze było słowiańskim, a wódz miał córkę o imieniu „Zielona”, od koloru strojów, jakie nosiła. Drugie plemię było germański, a ich wódz miał syna o imieniu Berg (wielki i wysoki jak góra). Młodzi się zakochali, wzięli ślub, a miejsce zamieszkania nazwali Zielona Berg, czyli Zielona Góra. Druga legenda głosi, że po zamordowaniu Bachusa bogini Atena Pallas pokropiła jego krwią tereny, które miały być winiarskimi i o dziwo jedna z tych kropel spadła na teren, gdzie obecnie jest Zielona Góra. Wraz z tą legendą zapoczątkowano tradycje winiarskie.

Otóż, wypada wspomnieć, że obszar zasiedlenia dzisiejszej Zielonej Góry i okolic najczęściej kojarzony jest przez historyków z terytorium wczesnośredniowiecznego plemienia Dziadoszan.

Lud ten po raz pierwszy wymieniony został przez tak zwanego Geografa Bawarskiego, opisującego ziemie i grody leżące na północ od Dunaju. Wykaz powstał prawdopodobnie w IX wieku i był dziełem mnicha regensburskiego klasztoru św. Emmerama. Bawarski zakonnik w swym unikatowym dziele przedstawił przede wszystkim słowiańskie plemiona zamieszkujące Europę środkową i południowowschodnią. Zdaniem Geografa, Dziadoszanie byli sąsiadami Łużyczan i Milczan. Podobnie lokalizował ich siedziby, wystawiony w Rawennie w 971 roku, akt cesarza Ottona I dla biskupstwa miśnieńskiego oraz pergamin cesarza Henryka IV, potwierdzający połączenie biskupstwa praskiego i morawskiego. Historia Zielonej Góry Wojciech Strzyżewski

Wróćmy jednak do ulicy Bankowej i pięknych kamienic, willi, które zdobią tą ulice. Kamienica przed którą stoję ma  nr 8. Odbiega architektonicznie od reszty kamienic. Mieszkał tu Wiktor Rodowicz, który przyjechał do Zielonej Góry z Wilna, był przewodniczącym Rady Powiatowej, bibliofilem i kupcem artykułów papierniczych, mający sklep przy dzisiejszej ulicy „Pod Filarami”, no i oczywiście jest ojcem Maryli Rodowicz. W mediach społecznościowych  Maryli Rodowicz możemy zobaczyć zdjęcia z jej dzieciństwa na tle kamienicy.  Ja, w czasie liceum odwiedzałam w mieszkaniu mieszczącym się na najwyższym piętrze mojego kolegę z klasy – Michała.

Fronty kamienic ul. Bankowej są piękne. Niestety podwórka kamienic są zaniedbane. Zresztą wystarczy zajrzeć „w głąb” niedaleko Ratusza, aby uświadomić sobie, że to wręcz powszechny problem. Przechodzę w stronę kolejnej z kamienic….

Pod dachem spostrzegam gniazdo…

Wychodzę spod kamienicy na główną drogę i wracam wzrokiem do narożniku gmachu „Gazety lubuskiej” mieszczącej się przy al. Niepodległości. Stamtąd ujrzymy wznoszącą się ulicę Bankową, która jest jakoby wyjściem z deptaka. Nazwę tabliczki ul. Bankowej zatwierdził Tomasz Sobkowiak, pierwszy burmistrz Zielonej Góry. Objął on obowiązki w czerwcu 1945 r. (wcześniej zarządcą miejskim był niemiecki komunista  Karl Laube). Wspomnę, że Tomasz Sobkowiak w wyniku oskarżeń o przywłaszczenie mienia przez rodzinę (żona prowadziła przejęty po niemieckich właścicielach sklep, o którym tak pisano „to Pan wielki i bardzo zamożny ze szabru, gdyż […] posiada jeden z najpiękniejszych i bogatych sklepów konfekcji męskiej i damskiej”) oraz nacisków Urzędu Bezpieczeństwa podał się do dymisji w styczniu 1946 r.

I gdy już wspomniałam o budynku, w którym mieści się „Gazeta Lubuska”, warto też  wspomnieć, że budynek ten jest instytucją kulturalno-rozrywkową, w której umieszczony jest w piwnicy lokal gastronomiczny „Jazzgott”. Niegdyś był tam „Klub Dziennikarza”. „Szambelan lubuski” na stronie https://warszawa.naszemiasto.pl/ul-bankowa-w-zielonej-gorze-gaweda-starego-mieszkanca/ar/c4-2653106 napisał, że:

nazwa się wzięła od nazwy muzyki „jazz” i pierwszego słowa wypowiedzianego przez zaprzyjaźnionego dziennikarza niemiecko-języcznego, któremu oczy wyszły na wierzch gdy pomylił szklanki z napojami. Wykrztusił „Mein Gott”. Połączono nazwę rodzaju muzycznego z imieniem boskim i powstało „Jazz-Gott”.

Ciekawa interpretacja. Od czasu do czasu zachodzę do ‘Jazzgotta” na dobre czeskie piwo, w klimatycznym otoczeniu.

Jedną z ładniejszych jest kamienica nr 4, wybudowana na początku XX wieku, a jej pierwszymi właścicielami był dr Otto Tschiersch – nauczyciel gimnazjalny oraz Irmgard Opitz. Nad drzwiami widzimy element architektoniczny w kształcie chłopięcej głowy, a sama kamienica zarówno w środku, jak i na zewnątrz jest bogata w zdobienia kwiatowe. Na tylnej elewacji budynku, po jej prawej stronie znajduje się głowa lwa i to jest ciekawe dlaczego akurat na tylnej części ją umieszczono. Na tyłach budynku jest również weranda, która, gdyby ją odrestaurować stanowiłaby piękne uzupełnienie budynku. Gdy tamtędy przechodzę wyobrażam sobie, jak pięknie mogłoby to wyglądać. Podłogę kamienicy zdobi przedwojenna mozaika podłogowa i nie tylko w tej kamienicy jest ona dostępna.

Po drugiej stronie znajduje się kamienica z pięknymi zdobieniami, która obecnie jest odrestaurowywana. Nie mogę doczekać się efektu końcowego:

Idę w górę ulicy bankowej i wychodzę wprost na Park Tysiąclecia, niegdyś cmentarz. Jako, że nazwa „ulicy Bankowej” do czegoś zobowiązuje, więc na ul. Bankowej znajdziemy ………… dwa banki, ale również znajduje się na niej przychodnia – dawniej była to przychodnia wyłącznie dla dzieci, a gmachem przychodni opiekował się Pan Kowalski, przyjaciel mojego dziadka.

Gdy spojrzymy w dół ulicy Bankowej, pięknie w tle wyrasta nam fontanna. Dla przyjezdnych proponuję zwiedzać deptak zielonogórski, zaczynając właśnie od tej strony. Cóż…. ja idę do Parku doświadczyć nieco solanki…. Do zobaczenia wkrótce.

tekst: Aneta

Zdjęcia autorstwa Olimpii Janeckiej

 

 

 

 

 

Share and Enjoy !

0Shares
0 0 0

Write a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Social Share Buttons and Icons powered by Ultimatelysocial