Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem. Ta prosta rymowanka, która zaczyna wierszyk grozy może przeszywać na wskroś…. brrrrr. „Szeptacz”, dzieło Alexa Northa daje nam obietnicę przeżycia czegoś niepowtarzalnego, głównie za sprawą tytułu i prawdę powiedziawszy otrzymujemy to. Nieco dreszczyku emocji, który na łamach poszczególnych kartek co jakiś czas daje nam w kość powoduje, że nie można oderwać się od tej książki. Szeptacz opowiada historię Toma Kennedy’ego, który zmaga się ze śmiercią żony i zmaga się z wychowaniem synka. Próbując być dobrym i przykładnym ojcem, co nie zawsze mu oczywiście wychodzi, za sprawa namowy synka postanawia kupić dom w miasteczku Featherbank, który okazuje się domem „grozy”. Ale nie takim z horrorów, wszak to nie horror a thriller. DOM okazuje się miejscem, w którym dwadzieścia lat temu seryjny morderca zamordował pięciu chłopców, a jego znakiem rozpoznawczym było to, że szeptał pod oknami swoich przyszłych ofiar. Bohaterzy znajdują się w akcji, w czasie której ginie kolejny mały chłopiec, a rodzice wyjawiają policji, że ich syn opowiadał o nocnych szeptach pod swoim oknem. I teraz pada pytanie: Czy synowi Toma Kennedy’ego grozi jakieś niebezpieczeństwo? Czy będzie on kolejna ofiarą Szeptacza? Co kryje dom? I co kryje przeszłość Toma?
Nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić was do sięgnięcia po książkę. Czyta się ją szybko, a każda kolejna strona zachęca do dalszego śledzenia tajemnic bohaterów i mordyrcy. Z pewnością nie oderwiecie się od niej. 🙂
Aneta