Książka, która wciągnęła mnie od pierwszych stron i z każdą kolejną stroną wciągała coraz bardziej! Samego zakończenia domyśliłam się, choć moja mama mówiła, że ją zaskoczyło. Może również „wyrysowałabym” takie zakończenie dla bohaterów. Chyba najbardziej spodobała mi się opowiedziana historia, w której zostało zawarte wszystko, co w zasadzie może się przydarzyć, jeśli wpadniesz w szpony zdrady. Jest takie powiedzenie: nie można zbudować szczęścia na czyimś nieszczęściu lub popularne „karma wraca”, a zgłębiając historie bohaterów właśnie te dwa powiedzenia przyszły mi na myśl. Tak bowiem mogę podsumować ich los, który pokazuje nam, że nie powinno się z nim igrać.
Czy można ufać mężczyźnie, który zdradził żonę?
Podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć.” Ryszard Kapuściński
Fakt i dlatego, gdy raz Cię zdradzono, trudno o zaufanie, trudno o spokój ducha.
Natasha, główna bohaterka wydawać by się mogla, że wygrała los szczęścia na loterii. Choć zbudowała swój związek na nieszczęściu innej, pozostawionej przez męża kobiety, to była szczęśliwa. Miała wspaniały dom, kochającego męża i śliczną córeczkę Emily. Czego chcieć więcej? Żyliby długo i szczęśliwie, gdyby nie Jen, była żona jej męża, która nie chce zostawić ich w spokoju. Wydzwania, konsultuje się, uczestniczy czynnie w życiu rodziny, co oczywiście nie jest komfortowe dla Natashy. Jeszcze można by było to wszystko zrozumieć, gdyby Jen miała dziecko ze swoim mężem, ale nie ma i w zasadzie nic nie powinno ich już łączyć…. prócz pięknych wspomnień ciągnących się od lat nastoletnich, kiedy to zaiskrzyło między nimi – niby na całe życie. I choć Natasha wydaje się szczęśliwa w małżeństwie z Nicholasem to coś jej przeszkadza, a mianowicie niechęć rodziny męża względem niej. Wszyscy bowiem mają do niej pretensję o rozpad małżeństwa Nicholasa i Jen. Zasadnie – niezasadnie? Zawsze mnie to dziwi, że pretensje i awersję ma się do osoby, która rzekomo rozbiła związek, zamiast do osoba, która w tym związku była i faktycznie go rozbiła. Nie mniej jednak brak akceptacji ze strony rodziny Nicholasa bardzo utrudnia wspólną relację młodego małżeństwa. Gdy Nicholas traci prawo jazdy, zatrudnia kierowcę, który ma za zadanie wozić jego i Natashę, która nie ma prawo jazdy. Między kierowcą a Natashę powstaje pewnego rodzaju bliższa relacja, a jej podłożem jest nauka jazdy. Pewnego dnia po powrocie do domu Natasha odkrywa, że jej mąż i córka zniknęli bez śladu. Zrozpaczona robi wszystko, aby ich odnaleźć, a w konsekwencji odzyskać Emily. Jest gotowa nawet przystać na propozycję pomocy ze strony Jen. Czy jednak może jej zaufać? I czy obie tak naprawdę znają mężczyznę, za którego wyszły?
Wszystkie nasze tajemnice Jess Ryder (Jan Page, pisarka, scenarzystka, dramaturżka) to świetnie „skrojona” książka, która ukazuje, jak niebezpiecznie jest się uzależnić psychicznie i finansowo od drugiego człowieka. Jak nie dbanie o niezależność finansową czy samorozwój może doprowadzić do ruiny. I jak człowiek, z którym buduje się życie może okazać się inny, psychopatyczny, nieodgadniony. Sam portret Nicholasa jest ciekawy pod kątem umiejętności manipulacji ludźmi. To człowiek, który zmanipulował dwie kobiety i wciągnął je w chorą potrzebę posiadania przez niego dziecka. Wszystko przemyślał i zrobił to niemal perfekcyjnie. I nikt nie odkrył jego „chorej duszy”, nawet najbliżsi. Natomiast portret Natashy, cóż, dla mnie to osoba niezwykle naiwna, infantylna w sprawach codzienności, karmiąca się kartą kredytową męża, żyjąca w murach domu byłej żony, całkowicie uzależniona od mężczyzny. Hm…. a gdy źródełko zostaje odcięte, wszystko znika, pryska jak bańka mydlana i Natasha pozostaje z niczym. Nawet na majtki i skarpetki musi pożyczyć od mamy. Wydawać by się mogło, że nie do pomyślenia. A jednak…
Wiele w książce poruszanych jest niebagatelnych tematów, zmuszających czytelnika do rozważań, zarówno prawnych, jak i tych psychologicznych. Fabuła – dla mnie – bardzo ciekawa i dająca do myślenia. Gorąco polecam! Aneta