Odkryli mi każdą z dróg, po której szłam….

Odkryli mi każdą z dróg, po której szłam….

Miałam niespełna 7 lat, gdy uświadomiłam sobie, jak bardzo boję się wody. Rodzice zapisali mnie do szkoły sportowej, sekcja pływanie, a ja bałam się zanurzyć twarzy. Pamiętam jak siedziałam w wannie walcząc z własnymi słabościami, nabierałam powietrza i zanurzałam twarz, a po sekundzie szybko wynurzałam ją. Zgroza. Nie byłam w stanie wejść do basenu. Za nic w świecie. W wakacje, tuż przed rozpoczęciem szkoły ruszyliśmy nad morze. Tam mój tata podjął się wyzwania, aby nauczyć mnie pływać. Co prawda morze nie jest dobrą opcją dla chcących nauczyć się pływać, ale było bardziej atrakcyjne. Początkowo cel był górnolotny i jak się okazało, mój tata z wysokiego celu musiał przejść do tego najniższego, czyli  wpierw oswoić mnie z wodą. I na tym ostatecznie się skończyło. Był to mały wielki krok, gdyż późniejsze wejście na basen nie było już okupione wewnętrznym cierpieniem.

W wieku 8 lat wystartowałam w moich pierwszych zawodach pływackich. Dystans – 25 m. Oczywiście ambicje miałam ogromne. Widziałam oczyma wyobraźni piękny pucharek w moich dłoniach. Ale jak to w życiu bywa wyobrażenie czasem bardzo odbiega od rzeczywistości i po gwizdku wystartowałam zbyt wolno i ostatecznie dopłynęłam przedostatnia. Ale nie ostania 😳 . Moi rodzice siedzieli na trybunach dopingując mnie.  Na mecie zdjęłam czepek i spojrzałam w stronę trybun. Zobaczyłam wielki, szczery uśmiech mojej mamy. Potem tata ze śmiechem przekazał mi jej słowa:

– Zbyszek, to nic, że przypłynęła przedostatnia, ale widziałeś jak ona pięknie płynęła, z taką gracją, najładniej!

W oczach rodziców zawsze pozostaniemy najlepsi, najładniejsi i najzdolniejsi. I to ich wiara i zdrowy doping spowodował, że w wieku 10 lat pobiłam rekord okręgu w stylu klasycznym i grzbietowym, no i ba…. bardzo dobrze pływałam. Druga sprawa to fakt, że dzięki wrodzonej gracji…heheheh 😆 …. zaczęłam trenować taniec towarzyski. I tu ukłon w stronę mamy, która z entuzjazmem prowadzała mnie na zajęcia taneczne. Och….. powiem Wam, że cudownie tańczyło się wieczorami z moim tatą przy muzyce The Beatles, Czerwonych Gitar i wielu innych wyśmienitych wykonawców. To on nauczył mnie „rozumieć” muzykę, oswoił mnie z różnymi jej gatunkami, a ponadto dzięki niemu „przyswoiłam” wiele gatunków tanecznych. Nauczył mnie kroków zorby, a nawet do dzisiaj świetnie stepuję 🙄 . Repertuar edukacyjny miałam dość szeroki – np. bardzo utkwiły mi w pamięci lekcje historii. Gdy książki opływały nudą z bitew, mój tata przekazywał mi wątki historyczne w bardzo ciekawy sposób, co w dużej mierze spowodowało u mnie rozdziawioną buzie, zamiast ziewającej. No i ułatwiło zrozumieć temat.

Rodzice zaszczepili we mnie chęć czytania książek. Zaczarował mnie Winnetou i Old Surehand. Gdy miałam 10 lat przebrnęłam szybko przez Quo Vadis, a na wiele pytań, które się potem urodziły dostałam wyczerpującą odpowiedź 😀 .  Przy wielu wieczorach spędzonych z rodzicami na oglądaniu Bruce`a Lee wymyśliłam sobie, że będę trenować karate. Trenowałam przez 3,5 roku, ucząc się samodyscypliny, pokory, wytrwałości, samoobrony. I jestem niezmiernie wdzięczna moim rodzicom za to, że umożliwili mi realizować się w zakresie wszystkich moich zainteresowań. Nauczyli mnie walczyć ze słabościami, a wierząc we mnie, przekazywali mi tą wiarę. Stałam się silna i pewna siebie. Porażki zamieniałam w sukcesy. Nie ważne która dopłynęłam, ważne że dopłynęłam.

Moje pierwsze miłości, pierwsze dyskoteki, pierwsze wycieczki, przyjaźnie były zawsze otaczane aurą opieki, wsparcia i zdroworozsądkowym podejściem do życia. Łzy były ocierane, uśmiech potęgowany, głupota karana a mądrość nagradzana. Wiecie co najbardziej sobie teraz cenię? To, że nie było ani jednego momentu, w którym nie byłabym wysłuchana. Zawsze, gdy zwróciłam się z pytaniem dostałam odpowiedź, zawsze, gdy zwróciłam się z prośbą dostałam pomoc. Tacy po prostu są idealni rodzice, tacy jak moi.

Nadszedł czas ślubu. Moment w którym podczas wesela przechodzimy wiele ceremoniałów, w tym ceremoniał podziękowań dla rodziców. Te dla rodziców są szczególne, bo rodzą wiele wzruszających momentów i zazwyczaj ciężko je wyrazić, bo nie ma słów, które wypełniłyby te wszystkie lata, nie ma słów, które byłby właściwe, odpowiednie, a nawet godne, aby je wypowiedzieć. Dlatego pozostaje jedno słowo, które potem wypowiadamy przez całe życie, czy to na imieninach, czy na urodzinach, czy podczas Świąt Bożego Narodzenia, czy na Dzień Matki i Ojca, czy też na Dzień Babci i Dziadka: DZIĘKUJĘ.

Przed ślubem zastanawialiśmy się z narzeczonym, w jakiej formie przekazać mamy na weselu podziękowania dla rodziców. Wierzcie mi, nie warto w takiej sytuacji liczyć na wenę twórczą, która może narodzić się w trakcie wesela, a może i nie, bo na przykład od nadmiaru wrażeń zostaniemy unieruchomieni „słownie” 😯 🙁 . Dlatego warto przygotować wcześniej tekst podziękowań i prezent, jaki chcemy im wręczyć. Nam to się udało. Co prawda gdy dorwałam się do mikrofonu 😆 (rozumiecie mnie ? – śpiewać nie umiem to chociaż zabłysnęłam gadulstwem) to mówiłam i mówiłam i mówiłam…… potem przekazałam mikrofon mojemu mężowi, który rzucił na mnie szybkie bezlitosne spojrzenie i powiedział głośno do mikrofonu, krótkie: dziękujemy.

Świetnym pomysłem na prezent dla rodziców może okazać się album ze zdjęciami, z naszego dzieciństwa, z najciekawszych uchwyconych momentów z życia, z naszej wspólnej sesji zdjęciowej w formie fotoksiążki. Są to bardzo oryginalne podziękowania dla rodziców, bo obrazy przekazują wiele emocji, których często nie potrafimy wyrazić słowami. I przechodzą one  z pokolenia na pokolenie tworząc historie rodzinne, których nie zawsze jesteśmy w stanie przekazać słowem. Teraz sami jesteśmy rodzicami i wspólne chwile z naszymi dziećmi chętnie „zatrzymujemy w obrazie na papierze”.

My staramy się z mężem dziękować rodzicom przy każdej nadarzającej się okazji i bez okazji, bo przecież po ślubie ich czas opiekuńczy nie przeminął. On nadal trwa i roztacza się nad nami jak aura. Pamiętacie jak Bella ze „Zmierzchu” miała dar rozciągania swojej „tarczy ochronnej” na członków rodziny? Na bank – mówię Wam – moi rodzice też tak mają.  Do tego nie ustępują w codziennym pomaganiu nam, przy wnukach…. w zasadzie nie ma co tu wymieniać (jest tego tak duuuuużo) – po prostu przy codzienności.

Postanowiliśmy im po prostu podziękować, za to, że mamy to niezwykłe szczęście, że są obecni w naszym życiu.

Na podziękowania nie potrzeba specjalnej okazji, ale można za to wybrać fajną formę podziękowań np. w postaci fotoksiążki. My, aby wykonać naszą fotoksiążkę wybraliśmy produkt PRINTU., który ma oryginalne szablony dedykowane różnym okazjom. Dzięki tym szablonom można stworzyć wyjątkowy projekt fotootksiążki, fotoalbumu lub minibooka (( 🙂 ➡ można też wybrać pusty szablon, który jak tabula rasę zapisujemy wspomnieniami). Wystarczy wybrać zdjęcia, otworzyć przeglądarkę, wybrać szablon, uruchomić edytor, wgrać zdjęcia i wysłać projekt. Postanowiłam skorzystać z jednego z tych szablonów i  stworzyć takie oto chwile warte zapamiętania w formie obrazów:

 

Wy możecie wykorzystać taki prezent na przykład na zbliżający się Dzień Matki i Ojca. A jeśli jesteście szczęśliwymi narzeczonymi i w planach macie już ślub, pięknym prezentem okaże się fotoksiążka.

 

Jak motyl zastygł czas pod fotografii szkłem
Patrzę na nie nie raz i jedno wiem:
Cudownych rodziców mam……….
Odkryli mi każdą z dróg, po której szłam….

Aneta

Share and Enjoy !

0Shares
0 0 0

Reader Comments

  1. Piękny wpis. A ta fotoksiążka…wow. Super. Masz cudownych rodziców a oni jak widać mają mądrą córkę ?

Skomentuj A Cup of Lifestyle Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Social Share Buttons and Icons powered by Ultimatelysocial