Za najsmakowitsze kąski nadal uważam kryminały, choć czasem odkładam je na rzecz „lekkiej”, romantycznej literatury, przy której nie muszę mieć ciszy dookoła, przy której mogę się odprężyć i nie przeszkadza mi nadmiar bodźców docierających z zewnątrz. Książka towarzyszy mi codziennie i nie ważne gdzie jestem, ona jest przy mnie. Liczę na te kilka chwil, aby się w niej zatopić. Czekając na dzieci podczas ich zajęć dodatkowych , w restauracji, w plenerze, w domu….gdziekolwiek. Czytam.
Obecnie zaczęłam VI część z cyklu Obca Diany Gabaldon „Tchnienie śniegu i popiołu„. I nadal uważam, że ta powieść fantastyczno – historyczna jest jedną z najlepszych książek jaka mi się „przytrafiła” w życiu. Mało tego, teraz chłonę jeszcze obraz, czyli drugi sezon serialu Outlander. Oczarował mnie klimat XVIII-wiecznej Szkocji wraz z całą tą walką polityczną, z ich tradycjami i obyczajami. Oczywiście na Szkocji sceneria się nie kończy, wędrujemy po Europie i docieramy na inny kontynent. Więcej o serii przeczytacie tutaj – klik.
– Wiem już, dlaczego Kościół twierdzi, że to sakrament – odezwał się Jamie z rozmarzeniem.
– To? Dlaczego? – spytałam zaskoczona.
– A przynajmniej rzecz święta. Kiedy jestem w tobie, czuję się jak sam Bóg.
Diana Gabaldon – Obca
Ta….. zaczęłam od Obcej, a tak szczerze powiedziawszy to chciałam Wam przedstawić inny nieco rodzaj literatury. Dzisiaj chcę Wam polecić książki lekkie, przyjemne, romantyczne, przez które czytelnik szybko może przebrnąć.
A oto kilka pozycji:
Oprócz dobrze chyba już wszystkim znanej „Ps. Kocham Cię” przyszła kolej na „Love, Rosie” Cecylia Ahern
Na wstępie trzeba rzec, że książka napisana jest w formie ciągnących się maili i listów. Jest to książka o przemianie przyjaźni w miłość. Jest mi o tyle bliska, że odnalazłam w tej książce pierwiastek z mojego życia. Jak to się mówi, od przyjaźni do miłości jeden krok.
Bohaterowie książki Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Jednak los postanawia ich rozdzielić, rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Potem czytamy o perypetiach obojga, którzy nie rozstają się, a to za sprawą listów i maili. Obojga marzą układając w głowie swoją przyszłość, Rosie marzy o prowadzeniu hotelu, a Alex chce być lekarzem. Swój szlak życiowy kierują na ścieżkę marzeń. Jednak zostaje ona zachwiana przez niefortunne zdarzenie. W tej powieści listy (papierowe czy elektroniczne) stają się życiem. Pokazują emocje, wskazują rozwiązania, uwypuklają problemy. A czytelnik sam kreuje sceny, osoby, historie stojące za listami. Dopowiadamy sobie, to co powinno być wypowiedziane, bądź przemyślane przez bohatera w formie narracji.
Historia tych obojga pokazuje nam, że odległość nie może pokonać przyjaźni, ale nie może też pokonać prawdziwej miłości. I jak na romantyczną historię przystało, tych wątków jest wiele. Wiele jest również zabawnych scen…mi najbardziej przypadły do gustu listy córki Rosie do żony Alexa.
Czytając książkę zastanawiamy się: Czy warto czekać na prawdziwą miłość? Czy dobrze robimy, że wszędzie szukamy, byle nie w swoim ogródku?
I choć początkowo było mi dziwnie czytać tą książkę (a to za sprawą braku dialogów, narratora), to z kartki na kartkę przekonywałam się do niej, by ostatecznie nie móc się od niej oderwać.
Urokliwa, barwna i lekka opowieść.
Kolejna pozycja C. Ahern:
„Kraina zwana tutaj” Cecylia Ahern
Wyciągnąłeś kiedyś jedną parę skarpetek z pralki zastanawiając się gdzie jest druga? Gdzie podziewają się zgubione rzeczy? Gdzie podziewają się ludzie, którzy nagle zniknęli? Ja już wiem. A ty możesz się dowiedzieć czytając tą książkę.
Jest jeszcze jedno pytanie, jak tam się znajdziesz, jak z powrotem powrócić do domu?
„Julia” Anna Fortier
Młoda Amerykanka Giulietta Tolomei dowiaduje się, że jest krewną średniowiecznej Julii, pierwowzoru bohaterki Szekspira. Giulietta po śmierci ciotki dostaje w spadku trzy przedmioty: list, paszport oraz klucz. Wyrusza do Siene. Podczas pobytu we Włoszech poznaje rodzinną tajemnicę i prawdziwe losy swej imienniczki. W romantyczną fabułę wplata się pierwiastek kryminalny przyprawiony klątwą rzuconą przez brata Laurentego. W książce pojawiają się opisy Siene, które przedstawione w malowniczy sposób sprawiają, że chce się iść śladami bohaterów.
Historia jest wielowątkowa, do tego autorka fajnie łączy przeszłość z teraźniejszością. Jeśli macie ochotę poznać inną odsłonę Romea i Julii zachęcam do przeczytania tej książki.
Książkę autorstwa Francis Alan: „Wszystko co mężczyźni widzą o kobietach”
W swojej pracy, amerykański psycholog przedstawia stan wiedzy mężczyzn o kobietach, dogłębnie analizując stan rzeczy. Jakie wnioski płyną z książki?
Mężczyźni o kobietach wiedzą: NIC
Uwaga!
Książka z dużym przymrużeniem oka – dlaczego? Otóż w środku są puste strony.
„Głodne kamienie” indyjskiego pisarza Rabindranath Tagore
Pamiętam szkiełka, kamienie, płatki kwiatów. Gdy jako mała dziewczynka z koleżankami zakopywałam moje skarby w różnych miejscach naszego osiedlowego placu zabaw. Potem, po jakimś czasie odkopywałyśmy je, lub zapominałyśmy o nich. A one tam tkwiły i być może ktoś je znalazł. Każdy kamień miał swoją historie, przez każde szkiełko świat wyglądał inaczej.
Tak też jest ze zbiorem opowiadań „Głodne kamienie” indyjskiego pisarza Rabindranath Tagore. Jeśli macie ochotę odnaleźć różne kamienie i spojrzeć przez kolorowe szkiełka na nieco inny świat, niż nasz europejski, zachęcam do lektury.
Kirstie Clements „VOUGE za kulisami świata mody”
Jeśli przeczytać o kilku perypetiach autorki książki: Kirstie Clements, nie sposób nie zgodzić się ze Stefanem Zweig: Gdy chodzi o modę, kobiety gotowe są ponieść każdą ofiarę. Książka ciekawie napisana, w trakcie czytania skaczesz (kolokwialnie mówiąc) z tematu na temat, aczkolwiek chronologicznie, co powoduje, że w czas poświęcony tej książce nie wkrada się nuda. Autorka opisuje swoje życie, które spędziła na zapleczu gazety VOUGE Australia, przechodząc przez wszystkie szczeble zawodowej kariery, poczynając od recepcjonistki, a kończąc jako redaktor naczelna. Nagłe, bezceremonialne jej zwolnienie budziło zdziwienie. Jedna z najważniejszych postaci przemysłu modowego miała po prostu posprzątać biurko i odejść bez słowa pożegnania ze swoim zespołem. Taka jest zapłata za ciężką pracę.
Za kulisami świata mody, hm… bardziej za kulisami gazety o modzie – o tym jest ta książka. Wiele ciekawych epizodów przeplata się z myślami, poglądami autorki, z którymi nie sposób się nie zgodzić. Po przeczytaniu książki widać, że Kirstie Clements ma trzeźwe spojrzenie na modę, na sposób życia, popierając czy krytykując pewne jej aspekty. Trochę mnie tym pozytywnie zaskoczyła.
Wydaje się oczywiste, że rzecz prezentowana na „wieszaku” tzn. chudej modelce nie odzwierciedla ułożenia tej rzeczy na zaokrąglonych kształtach. Ja sięgam do lodówki, gdy widzę zagłodzone na wybiegach dziewczyny, które zamiast wzbudzać zachwyt, wzbudzają czasem wstręt, pogardę, niesmak czy żal. Ale chudość w świecie mody to nadal kult, kult niezgodny z naturą człowieka, doprowadzający do chorób, a nawet zgonów młodych dziewcząt. Stąd jestem zwolenniczką oglądania stron blogerek modowych, które mają „normalne” kształty i prezentują niejednokrotnie zdrowy i mądry tryb życia, zamiast oglądać niektóre pokazy mody z wieszakami przemierzającymi wybiegi. Ba…na czym koncentruję się oglądając niektóre pokazy mody? Na tym, czy dana modelka nie wywróci się na swoich patyczkach, na tym, czy już się nie dało zatuszować jej podkrążonych oczu, bo ich zapadłość kojarzy się z ciężką chorobą itd. Podobne skojarzenia o poruszających się na wybiegu dziewczętach ma autorka książki. A jednak projektanci, fotografowie wyznaczają ideał modelki zatrudniając te, które wedle nich mają być ikonami mody. Dziewczęta chcąc sprostać temu wyzwaniu, odmawiają sobie wartości odżywczych…. pożywienia. Oczywiście w tym miejscu należy jeszcze podkreślić jeden fakt, nie wszystkie modelki odmawiają sobie jedzenia, wiele z nich prowadzi zdrowy i sportowy tryb życia, który nie jest zdominowany ciągłą głodówką. Podoba mi się to w tej książce, że autorka porusza ważne problemy związane ze światem mody, anoreksja, bulimia, chudość, zbyt młody wiek dziewcząt ….
Jak mawiała Coco Chanel: Moda przemija, styl pozostaje. Mam nadzieję, że moda na chudość przeminie bezpamiętnie.
Ludzie ze szkodą gonią za modą. Aleksander Fredro.
„Stworzenie co miesiąc dobrej okładki, która także nieźle się sprzeda, to największy stres redaktora naczelnego. Ponieważ każdy — podkreślam: każdy — ma na ten temat swoje zdanie i nie boi się go wyrazić. Dokoła sami eksperci. Jeśli okładka się sprzedaje, no tak, wiedzieli, że to słuszna decyzja. Jeśli się nie sprzedaje, nagle gdzieś się chowają” – pisze Kirstie Clements. To akurat nagminny epizod, który zdarza się w każdej pracy. Nie sądzicie?
Początkowo okładki wybierałam razem z dyrektorem artystycznym, dużo do powiedzenia miała też dyrektorka działu mody. Następnie zdjęcie pokazywaliśmy kierownictwu, bo szanowałam zdanie takich osób jak Robyn Holt czy Nancy Pilcher. W kolejnych latach w decyzje dotyczące okładek angażowało się coraz więcej osób: kierownicy kolportażu, działy marketingu, wydawcy i zespoły sprzedaży powierzchni reklamowej, a każdy z nich miał własne, w dużej mierze nieuzasadnione teorie. Wiedziałam, jakie są główne pułapki, których należy unikać — nic czarno-białego, zbyt brązowego, żadnej sepii i ciemnego tła. Nic zbyt dramatycznego ani przygnębiającego. Żadnych kostiumów bikini (mam prywatną teorię, że widząc modelki w skąpych kostiumach, kobiety czują się grubo). Dziewczyna na okładce musiała wyglądać olśniewająco, ale przystępnie, superszykownie, ale nie za wyniośle. Szczęśliwa, ale nie do szaleństwa. Dyskretnie umalowana, nie w futrze. Szczupła, ale nie za chuda. Istniało także ryzyko, że celebrytka z okładki podzieli czytelników. Gwyneth: uwielbiasz ją czy nienawidzisz? Angelina: wyniosła piękność czy podrywaczka rozbijająca małżeństwa? W dodatku trzeba było słuchać z zainteresowaniem wyników badań marketingowych recytowanych na jednym oddechu. Okładki z hasłami dotyczącymi włosów świetnie się sprzedają. Na winietę dobry jest kolor różowy. Czytelnicy pozytywnie reagują na liczby takie jak „678 najnowszych superstylizacji”. Kobiety lubią takie słowa jak „buty”. I tak dalej — można od tego zgłupieć. (…)”. A no, można. Ale rynek rządzi się swoimi prawami, a czytelniczki mają swoje oczekiwania, zapotrzebowania, którym trzeba sprostać, jak w każdej pracy, gdzie jest klient.
Autorka potwierdza znany nam wszystkim fakt, że w modzie nie ma stagnacji. Trzeba wyznaczać trendy dopasowując się do realiów i oczekiwań. Racja. Wszak, jak twierdzi Karl Lagerfeld „Moda żyje zmianą”.
Kirstie Clements w książce prezentuje nam elementy swojej pracy w redakcji, w plenerze, co wiąże się z wieloma zaskakującymi, przerażającymi, czy zabawnymi anegdotami:
Aby pisać o swojej pracy, musi być ona ciekawa, trzeba podchodzić do niej z wielką pasją lub z wielką niechęcią. Przemierzając każdą kolejną kartkę w tej książce widać wielkie zaangażowanie w prace zawodową autorki, wielką pasję z tym związaną i oddanie. Dobrze jest choć przez chwilę doświadczyć takiego szczęścia i zadowolenia z pracy zawodowej, jaką miała autorka książki, pomimo wielu epizodycznych cierni. Robić, to co się kocha – szczyt marzeń, co tu dużo mówić. Notabene, ostatnio usłyszałam fajne życzenia od kogoś: aby twoja rzeczywistość była lepsza od twych marzeń.
Pracując w gazecie, należy posiadać pasję związaną z pisaniem. To oczywiste. I autorka taką posiada, co widać po „języku” książki. Jednak gazeta o modzie koncentruje się głównie na zdjęciach i to właśnie o pracy nad ich efektami autorka poświęca dużo druku. Tak na marginesie: czytanie czy oglądanie? Co wolicie? Zastanawialiście się nad tym? Hm…. w ciągu dnia uderza w nas tyle informacji z Internetu, TV, gazet, że zaczynamy przeglądać, nie czytać. A ja…… 🙂 …. zachęcam Was do sięgnięcia po tą książkę. Idealnie wpisuje się ona w scenariusz wypoczynkowy.
Na koniec przytoczę Wam moje ulubione stwierdzenia Coco Chanel:
Moda w której nie można wyjść na ulice, nie jest modą.
Moda – to co dziś ładne, ale za kilka lat będzie brzydkie. Sztuka, to co dziś brzydkie, za kilka lat będzie ładne.