Jak wybrać zajęcia dodatkowe dla dzieci? Niby odpowiedź nasuwa się sama: zapytać dziecko. Jednak czasem nie jest to takie proste, zwłaszcza gdy nasza pociecha wybierze kilka zajęć albo stwierdzi, że nie wie, co ma wybrać i poprosi o radę.
Pierwsze pytanie, jakie chcemy sobie zadać brzmi przede wszystkim czemu te zajęcia mają służyć?:
– zaspokojeniu marzeń dziecka
– chęci zainwestowania w jego przyszłość
– zwykłego zajęcia czasu, aby dziecko nie spędzało go jedynie przy komputerze
– kwestiom zdrowotnym, np. sportem, który rozwija wszystkie grupy mięśni i koryguje wady postawy, jest pływanie
– wzmocnienia wiary we własne możliwości np. oprócz rozwijania ogólnej sprawność fizycznej sztuki walki poprawiają wiarę w siebie i uczą samoobrony
czy – zaspokojeniu ambicji rodzica ?
No właśnie, pierwsze zasadnicze stwierdzenie, która nasuwa mi się na myśl to: najgorszym doradcą w zakresie wyboru zajęć dodatkowych dla dzieci są niespełnione marzenia rodziców. Myślimy, że skoro nam się nie udało osiągnąć sukcesu czy też po prostu nie mogliśmy uczestniczyć w jakiś wymarzonych zajęciach np. w muzyce, czy w jakiejś dziedzinie sportowej to z pewnością inwestując dużo w rozwój dziecka w tym zakresie uda nam się spełnić….. no właśnie co? – swoje ambicje, niedoścignione marzenia. A co z dzieckiem?
Moje dzieci same dokonały wyboru. Choć pragnęłabym, aby choć jedno z nich tańczyło taniec towarzyski – tak jak ja lub bardzo dobrze pływało, to wybrali oni sport, w którym to ja muszę się dokształcać, aby ich w tym wesprzeć. Najważniejsze, że są szczęśliwi w tym, co robią i realizują swoje pasje. Moja córka oprócz tenisa ziemnego wybrała gitarę i keyboard. Kiedyś powiedziała, że chce uczyć się grać na tym i na tym, ale nie w szkole muzycznej, nie pod presją, a brać naukę – prywatnie – dla niej samej. Minęły lata, a ona nadal trwa w swoich wyborach, od 6 roku życia gra w tenisa, od 4 roku gra na keyboardzie i od 6 roku życia na gitarze.
Ostatnio od znajomego usłyszałam historię, że mama zapisała swojego synka na gimnastykę artystyczną, bo sama była gimnastyczką i bardzo chciała, aby syn poszedł w jej ślady. Jednak syn na zajęciach strasznie się męczył, chciał grać w piłkę nożną jak jego koledzy, a do tego doszła kpina ze strony kolegów, że musi on uprawiać gimnastykę. Po trzech latach mama zrezygnowała ze swoich ambicji na korzyść szczęścia swojego dziecka, które ostatecznie się zbuntowało.
„Nasze marzenia” – oczywiście nie warto ich skreślać, ale one mogą być jedynie inspiracją. Owszem, możemy pokazać dziecku drogę, jaką my sami kroczyliśmy, ale i inne możliwości również. Należy przede wszystkim kierować się obserwacją dziecka oraz jego predyspozycjami. Jeśli dziecko nie wie, co wybrać, zaobserwujecie co najchętniej lubi robić – tańczyć, rysować, czy grać w badmintona. Powinniśmy wzmacniać te zainteresowania, które sprawiają mu przyjemność, w których czuje się pewnie i do których ma predyspozycje. Choć czasem brak predyspozycji nie może być przeszkodą, gdy np. dziecko bardzo chce grać na gitarze, ale nie ma do tego tzw. predyspozycji. Pozwólmy mu spróbować – dla niego samego. Jednak, co trzeba podkreślić – dziedzina, w której dziecko ma predyspozycje, stanie się dla niego łatwiejsza „do przejścia” i szybciej, jeśli mu na tym zależy, osiągnie w niej sukces. Jeśli dziecko zdecyduje się oprawiać sport wyczynowo, „predyspozycje” pomogą mu w ciężkiej pracy, brak ich sprawi, że będzie musiał ciężej pracować, bo będzie musiał nadrobić to, co inni już posiadają i tylko pielęgnują.
To dziecko zawsze powinno mieć decydujący głos w wyborze zajęć, gdyż zajęcia pozaszkolne nie tylko mają rozwinąć jego sferę fizyczną czy intelektualną ale przede wszystkim sprawiać przyjemność i dawać satysfakcję. Źle dobrane zajęcia mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.
Wyobraźcie sobie, że nie lubicie i nie potraficie tańczyć, a Wasz szef karze wam 3 razy w tygodniu chodzić na zajęcia z baletu. Wewnętrznie wszystko w Was się buntuje i krzyczycie NIE. Jednak pokornie przyodziewacie baletki i idziecie, aby nie stracić pracy, a każde zajęcia stają się koszmarem, męczarnią. Nic Wam nie wychodzi. Smutek narasta tuż przed zajęciami, a potem jeszcze większy dzień przed. Konieczność ponownego uczestniczenia w zajęciach do tego stopnia Was niepokoi, że wymyślacie ból głowy, brzucha….. cokolwiek. Tak właśnie czuje się dziecko zmuszane do zajęć dodatkowych, których nie lubi.
Szkołę, program szkolny – to mamy narzucone, a w jaki sposób wypełnimy życie pozaszkolne naszym pociechom, to zależy od nas. Po latach zbierzemy plony. Z całą pewnością.
Aneta