Mam przyjemność mieszkać w przepięknym i ogromnym – bo mającym ponad 100 km rozpiętości Sydney. O tej porze roku po mojej stronie globu Pogoda nie rozpieszcza. Temperatura jest oszczędna w uczuciach, wiatr szaleńczy wieje znad oceanu, ale przynajmniej słonko cieszy swoim widokiem. Nie zniechęca mnie to jednak do „bosych” spacerów po plaży. Jako polski „mors” muszę kontynuować polską świecką tradycję i wykąpać się jeszcze w oceanie, którego temperatura spada z dnia na dzień. Teraz ma mniej więcej 17 stopni (czyli tak jak w Bałtyku 🙂 Ale wracając do tematu, po długim spacerze poczułam nieodpartą chęć na coś słodkiego. Postanowiłam sięgnąć po przepis na tradycyjne australijskie ciasteczka ANZAC.
Otóż ANZAC to skrót od Australian and New Zealand Army Corps, co oznacza w tłumaczeniu siły zbrojne zjednoczonych sil Antypodów.
Jak głosi legenda w czasie I Wojny Światowej kobiety, matki, żony, siostry i kochanki piekły te ciasteczka swoim mężczyznom, którzy walczyli na frontach europejskich. Prosty skład sprawiał, że ciasteczka miały wydłużony termin przydatności do spożycia, dzięki czemu wytrzymywały bardzo długie podróże na front. Przepis jest naprawdę szybki i bardzo prosty. Wykonanie i upieczenie zajęło mi 25 min 🙂
Oczywiście zmodyfikowałam tradycyjny skład, żeby nie mieć potem „wyrzutów sumienia”.
Przepis
1 szklanki płatków owsianych
1 szklanka wiórków kokosowych
1 szklanka mąki (ja użyłam mąki migdałowej)
Mniej niż 1/2 szklanki cukru kokosowego (może być tez brązowy lub zwykły)
2 łyżki miodu lub syropu klonowego
1 łyżeczka sody
2 łyżki gorącej wody
No i oczywiście 120 g masła (może być olej kokosowy).
Składniki łączymy i formujemy z nich okrągłe ciasteczka. Pieczemy 15 min w 170 stopniach.
Mniam, ciasteczka są przepyszne i pożywne, podobno najlepsze jak trochę poleżą. Idealnie nadają się na letnie pikniki i wycieczki (zimowe australijskie również :))
Smacznego 🙂