Czy świat właśnie się skończył, a ja to przegapiłam? Czyli jakim jawi się świat gdy jedziemy rowerem 🙂
Pierwszą rzeczą jaką dowiedziałam się rano po przyjeździe do pracy to to, że dzisiaj jest prawdopodobnie koniec świata. Dlaczego? Bo jest ciemno i pada. Jest koniec października, więc takie cuda pogodowe jakoś mnie nie zaniepokoiły. Koleżanka oglądała świat z zza szyb samochodu, ja zza kierownicy roweru. Ja widziałam świat jesiennie piękny, pachnący deszczem, drogą do szkoły, spacerem z kimś wyjątkowym i obietnicą naprawdę dobrego dnia. Ona stojąc w korkach widziała tylko ciemność i deszcz.
Kto miał lepiej? Nie wiem. Ona przyjechała do pracy sucha i śliczna, ja wyglądałam jak mokre czupiradło (Zdjęcia do tego wpisu są dla zmyłki – tak wyglądam tylko jak świeci słońce J).
Ja czekałam na piękny dzień, ona była zachwycona, że koniec świata jednak nie nastąpił.
Czy warto tak moknąć?
Należę do typu ludzi, dla których sezon rowerowy trwa niemal cały rok. Bez względu na to czy dzień jest świąteczny, powszedni, czy pada, wieje, świeci, grzeje, czy ziębi, wsiadam na rower i jadę. Rower jest dla mnie źródłem rozrywki i środkiem komunikacji. Dojeżdżam nim do pracy, na zakupy i w świat.
Kocham mój rower i nie wyobrażam sobie mieszkać w miejscu gdzie jazda rowerem byłaby niemożliwa lub zabroniona. Czy wiecie, że w czasie jazdy rowerem można:
- a) spalić w ciągu godziny około 500 kalorii – czyli drożdżówkę i dwa cukierki czekoladowe
- b) poznać masę miłych ludzi
c) poprawić kondycję, wzmocnić siłę, poprawić odporność, wylaszczyć ciało i ducha.
Słowem cud-malina, do tego: często możemy dostać się szybciej do pracy niż autem, nie zanieczyszczamy środowiska, nie niszczymy dróg, nie zajmujemy miejsc parkingowych, rozładowujemy korki, jesteśmy prawie boscy.
Oczywiście wśród rowerzystów bywają też czuby. Czym charakteryzuje się czub? Otóż zbyt szybko jeździ, nie patrzy gdzie trzeba, nie uważa na innych, nie sprawdza co ma przed sobą, za sobą i obok siebie, nie dostosowuje się do panujących warunków itd., itp. Każdy na pewno jakiegoś czuba zna. Cała reszta to przemili ludzi, którzy kochają świat i przestrzegają przepisów drogowych 🙂
Prawie Batman?
Najbardziej w jeździe rowerem kocham to, że czuje się jak skrzyżowanie nietoperza i jednorożca. Czyli mówiąc bardziej opisowo, wydaje mi się, że nikt mnie nie widzi, a jak już widzi to bez pomyślunku (no może ewentualnie – „niech ta baba nie zajeżdża mi drogi”), a jeżeli nawet coś pomyśli to rozmywam mu się jak sen o jednorożcu na kolejnym skrzyżowaniu. Tymczasem ostatnio byłam na spotkaniu. Przedstawiam się Pani prowadzącej, a Pani na to: ale ja panią znam, jeździ pani rowerem do pracy z osiedla X na ulicę Y. Wpadłam w panikę, ze może Pani jeździ obok mnie, a ja jak zwykle nie rozpoznaję twarzy i nie pamiętam, czy rozmawiałam kiedyś z tą panią, czy mówię jej dzień dobry, czy wymieniam uprzejmości o pogodzie. Zapytałam nieśmiało, czy Pani też jeździ rowerem tą samą trasą. Odpowiedziała, że jeździ samochodem, ale „mam wrażenie, że znam bardzo dobrze panią. Bo w końcu codziennie od lat panią spotykam. Oczywiście też rozważam czy nie jeździć rowerem, bo pani tak dobrze się na nim prezentuje”J
Morał:
Chcesz być szczupły, zdrowy, sławny (przez dwadzieścia minut każdego dnia). Wsiadaj na rower, zakładaj najlepszą kurtkę przeciwdeszczową i ku przygodzie 😀
Justyna
Również uwielbiam jazdę na rowerze, ale znacznie bardziej preferuję jednak leśne szlaki 😉
Ja też uwielbiam las. Dzisiaj ruszam w lasy Gór Stołowych 🙂
Ale długie nogi :O Pięknie! 🙂
Też się cieszę, że w końcu pogoda sprzyja aktywności fizycznej