Jeśli chodzi o markę MAYBELLINE to już od dłuższego czasu jestem zwolenniczką ich tuszów do rzęs. Wypróbowałam wiele maskar z różnych firm i właśnie tej marce postanowiłam być wierna, gdyż najbardziej mi ona odpowiada. Mam swoje sprawdzone maskary, a ponadto lubię eksperymentować z nowościami, które marka MAYBELLINE wprowadza na rynek. Dlatego też o nowej maskarze do rzęs będzie dzisiaj mowa: Colossal BIG SHOT. Hasło reklamowe producenta brzmi: RZĘSY, KTÓRE RZĄDZĄ i powiem szczerze, że hasło jest nawet trafione. Jest to kolejny tusz, który polubiłam. Początkowo byłam sceptycznie nastawiona do szczoteczki, jedynie pod względem wizualizacyjnym. Gdy jej jednak użyłam, moje wątpliwości rozwiały się i uwierzyłam producentowi, że szczoteczka Big Shot naładuje rzęsy wystrzałową objętością, już od pierwszej warstwy. Faktycznie, już po pierwszej warstwie zdecydowanie rzęsy nabrały objętości, a przy trzeciej warstwie objętość stała się pokaźna 🙂 i co najważniejsze rzęsy wydłużyły się. Tusz nie skleja!!! Zresztą żaden tusz z firmy MAYBELLINE nie skleja mi rzęs, dlatego je tak lubię.
Zdanie producenta: Szczoteczka Big Shot z falującymi włoskami i formułą z kolagenem, zapewnia wystrzałową objętość, która sprawi, że śmiało możesz ruszyć na podbój miasta. Testowany okulistycznie. Nadaje się dla osób noszących soczewki kontaktowe.
W celu uzyskania wystrzałowej objętości:
- przesuwaj szczoteczkę od nasady, aż po same końce rzęs.
- powtórz w celu zwiększenia objętości.
- pomiędzy nakładaniem kolejnych warstw nie pozwól, aby tusz na rzęsach wyschnął.
- zmyj płynem micelarnym lub mleczkiem do demakijażu oczu.
Kolejna MASKARA MAYBELLINE …. która mnie przekonała. Szczerze…. polecam!!!!