Od czasu jak Coco Chanel rozsupłała kobiety z gorsetów i dała im małą czarną, świat zmienił się prawie tak samo mocno, jak w momencie wynalezienia pralki i tabletki antykoncepcyjnej. Nagle kobiety mogły zacząć swobodnie oddychać. Dosłownie i w przenośni.
Większość moich znajomych kobiet potrafi opowiedzieć przynajmniej jedną anegdotkę związaną z jej małą czarną. To artefakty niezbędne do ratowania niespodziewanych przyjęć, spotkań towarzyskich, służbowych i… pogrzebów. Jak mówi legenda to właśnie na potrzeby pogrzebu została wynaleziona mała czarna. Na szczęście jej późniejsze losy były związane już nie tylko z żałobą i smutkiem.
W moim życiu pierwsza czarna sukienka pojawiła się dosyć późno. Przez więcej niż połowę życia uważałam, że jestem zbyt krzywa, duża i prostokątna, słowem tak mało urodziwa, że lepiej będzie, jak będę ukrywać swoje ciało pod czymś bezkształtnym (wszystko co rozciągnięte i dwa numery za duże było najlepsze). Ponieważ nikt nie wyprowadzał mnie z tego przekonania, przez wiele lat moje ciało żyło w czymś pomiędzy burką a namiotem.
Jak już byłam stara i było mi wszystko jedno, co inni o mnie myślą zakupiłam moją pierwszą małą czarną. Od tego czasu minęło kilka zim i wiosen. Sukienka odwiedziła ze mną wiele miejsc, zwiedziła kawałek świata i przeżyła trochę przygód. Jakieś pół roku temu zakupiłam kolejną czarną sukienkę w rodzaju: do adidasów udaję, że jest sportowa, a do szpilek i podrabianych pereł, że to szczyt elegancji.
Ponieważ sukienka jest wygodna jak dres i pasuje faktycznie do tańca, różańca i kradzieży koni, zakładam ją bardzo często. To co wymarzyła sobie Chanel ziściło się. Mała czarna jest sukienką idealną, którą każda kobieta bez względu na wiek, wygląd, kolor skóry, oczu i włosów, poglądy polityczne, gusta etyczne, estetyczne i kulinarne powinna mieć w swojej szafie.
Moją sukienkę uwielbiam, czuję się w niej tak bardzo swobodnie, że zabieram ją wszędzie ze sobą. Traktuję ją jak koło ratunkowe. Bo przecież człowiek nigdy nie wie gdzie w swojej podróży trafi i co go spotka za zakrętem ;).
Tym razem pojechałyśmy razem w moje rodzinne strony. Wychodząc rano z domu nie wiedziałam czy trafię na „imieniny u cioci”, imprezę z kumplami z podwórka, spotkanie z moimi eleganckim koleżankami ze szkoły, czy może pójdę na kilkunastokilometrowy spacer w góry. Co mogłam założyć na taką okoliczność?
Oczywiście – małą czarną.
Czy się sprawdziła? Tak w 100 procentach. Ostatecznie wylądowałam w niej na górzystej przechadzce, po drodze zahaczając o kawę i ciastko w XVII wiecznym zamku. Pasowała idealnie do wiosennych wzgórz i zamkowych komnat. Uzbrojona w to, co w stroju jest najważniejsze, czyli wygodne buty, ruszyłam z przyjaciółmi w góry. Strój uzupełniłam odlotowym plecakiem z wodoodpornej tkaniny. Wszystko do siebie pasowało: góry, pogoda i mała czarna. Sukienka nie krępowała mi ruchów, lekko wspinałam się po dolnośląskich pagórkach. Czułam się jak w super wygodnych sportowych wdziankach oferowanych przez wielkie koncerny odzieżowe.
A w zamku? Sukienka idealnie komponowała się zarówno na tarasie, w fotelu przed kominkiem i w ruinach stajni.
Morał: Gdziekolwiek idziesz, a jesteś kobietą i nie wiesz co na siebie ubrać.
Załóż małą czarną.
Jeszcze jedna złota myśl Coco: pamiętaj, że życie to wielka niespodzianka i naprawdę nigdy nie wiesz co może się zdarzyć gdy wyjdziesz z domu, dlatego na wszelki wypadek miej zawsze pomalowane usta na czerwono.
Najlepiej pomadką od Chanel, oczywiście 🙂 Justyna
Mała, czarna sprawdza się zawsze i w każdej sytuacji. Każda kobieta pewnie ma ją w swojej szafie 🙂
Bardzo fajnie wyglądasz, jaka figura:).
Dziekuje Ci bardzo 🙂
Dziekuje bardzo 🙂
Mała czarna jest uniwersalna i ponadczasowa.
Świetny wpis i piękna dziewczyna. Nic dodać nic ująć.
Moja pierwsza mała czarna wyglądała bardzo podobnie. Kupiłam ją na deptaku w Mielnie, gdy miałam jakieś… 15 czy 16 lat. Również nosiłam do niej sportowe obuwie, bo i taki miała ona charakter. Parę lat temu kupiłam kolejną, specjalnie na wizytę w filharmonii. Za jakiś czas może znajdę kolejny ideał 🙂
Masz rację, coś w tym jest, że kobiety snują opowieści o swoich małych czarnych. Ja jestem typem mało babskim, a jednak miałam coś do powiedzenia w tym temacie 🙂
Co jakiś czas wymieniamy swoje małe czarne, ale zawsze jakaś wisi w szafie 🙂
Taka wersja małej czarnej jest faktycznie dość uniwersalna. Ani za elegancka ani za sportowa.
Mała czarna zawsze się przydaje! 😉 uniwersalna na wiele okazji 🙂
Tak, to racja.
Mała czarna to obowiązkowy pkt w kobiecej szafie. Ta sukienka ratuje każdą sytuacje
Mała, czarna zawsze się sprawdzi. Ja muszę rozejrzeć się koniecznie za jakąś nową 🙂
Zgadzam się, mała czarna to podstawa podstaw w każdej szafie ?
Mała czarna to must have w szafie każdej kobiety.
Taka stylówa zawsze spoko 🙂
Połączenie z tymi trampkami daje taką bardzo młodzieżową stylizację.